Recenzja wyd. DVD filmu

Wrześniowy świt (2007)
Christopher Cain
Jon Voight
Trent Ford

Bajeczka o fanatyzmie

Między wojną z Meksykiem a wojną domową rozegrał się na zachodnim pograniczu mało znany konflikt, którego zapowiedzią była jedna z największych masakr ludności cywilnej w historii Stanów
Między wojną z Meksykiem a wojną domową rozegrał się na zachodnim pograniczu mało znany konflikt, którego zapowiedzią była jedna z największych masakr ludności cywilnej w historii Stanów Zjednoczonych. Jeśli chcecie się o tym okresie historii USA dowiedzieć czegoś więcej, to proponuję zainwestować w podręcznik, bo "Wrześniowy świt" na pewno nie poszerzy waszej wiedzy. Jeżeli zaś lubicie smutne bajeczki o miłości głupiutkich nastolatków, wtedy film Christophera Caina jest w sam raz dla was. Podstawą fabuły jest masakra dokonana przez mormonów na osadnikach migrujących do Kalifornii. Mormoni, którzy zbiegli poza ówczesne granice Stanów Zjednoczonych, by chronić się przed prześladowaniami, znaleźli się ponownie w konflikcie z USA, a przyczyną tego konfliktu był status i przyszłość Utah. Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta i właśnie wtedy na mormońskie tereny wkroczyła grupa osadników. Wśród nich była młoda Emily, która wpadnie w oko przystojnemu Jonathanowi, synowi jednego z przywódców Mormonów. Podczas kiedy między młodymi rozkwita uczucie, władze mormońskie pełne podejrzliwości wobec obcych, zaczynają planować ostateczne rozwiązanie. Pełna nienawiści i pragnienia zemsty propaganda nabiera rozpędu i raz wprowadzonej w ruch machiny nikt nie zdoła powstrzymać. Tak oto nadchodzi pamiętny wrześniowy dzień, kiedy nieuzbrojeni ludzie zostaną wyprowadzeni w pole na pewną śmierć. Cain nie potrafił zbudować wiarygodnej, autentycznej historii. Prawdziwe wydarzenia są tu wykorzystane ledwie jako dekoracje i to na dość odległym planie. Filmowi bliżej do westernowej wersji "Romeo i Julii" niż opowieści o prawdziwym ludzkim dramacie. Jon Voight dwoi się i troi, by nadać całości jakiejś głębi. Jego starania jeszcze tylko pogarszają sytuację. Jest on bowiem tak dobry, że na jego tle kontrast z miernotą scenariuszową aż boli. Najgorsza jest jednak skrajna tendencyjność fabuły. Mormoni potraktowani są w tym filmie gorzej niż muzułmanie. To fanatycy czystej krwi, którzy całkowicie wypaczyli słowa chrześcijańskiej wiary i stworzyli rządną krwi, napędzaną zemstą i nieufnością organizację masowej eksterminacji. Jedynym w pełni pozytywnym mormonem jest młody Jonathan, który odrzuca wiarę swoich ojców i buntuje się przeciwko nakazom przywódców kościoła. Kilka innych postaci ma ludzkie odruchy, ale zostali w nie zaopatrzeni tylko po to, by pokazać jak cyniczną i okrutną organizację stworzyli mormoni, zabijając pośrednio bądź też bezpośrednio swoich własnych wyznawców. Choć mormoński światopogląd daleko odbiega od mojego, taki obraz ich kościoła budził mój wewnętrzny opór. Twórcy filmu mogli zachować przynajmniej jakieś pozory obiektywizmu. Niestety tak się nie stało. To, co pozytywnie zaskoczyło mnie w przypadku "Wrześniowego świtu", to polskie wydanie DVD. Płyta jest opakowana w dodatkowe eleganckie pudełko, co sprawia, że całość prezentuje się lepiej niż sam film. Aż chce się wziąć ją do ręki. Niestety brakuje dodatków zawartych w wydaniu amerykańskim, czyli dokumentów przybliżających tamte tragiczne wydarzenia. Na osłodę pozostaje anamorficzny obraz i dźwięk w Dolby Digital 5.1.
1 10
Moja ocena:
5
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones